< Anna Kalinowska wyszła za mąż, bo była w ciąży. Nie kochała Marka, ale liczyła, że kiedyś uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Dziś dla Anny najważniejsza jest jej córeczka, którą mąż chce jej odebrać. Marek Kalinowski oskarża żonę o to, że zaniedbywała ich córkę. Marek uważa, że brak opieki Anny doprowadził do tego, że ich córeczka Justynka zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Fakt zaginięcia dziecka i liczne zdrady Anny doprowadziły do tego, że Marek nie widzi już szans na uratowanie małżeństwa, chce rozwodu. Anna jest przekonana, że to Marek, rozpieszczony jedynak zrobił wszystko, żeby im się nie udało. Kto naprawdę ponosi winę, że związek Marka i Anny rozpadł się tak szybko? Obsada[] Pracownicy sądu[] Sędzia Artur Lipiński[] Pełnomocnik Piotr Ostafi[] Pełnomocnik Magdalena Wilk[] Woźny Paweł Dudzik[] Strony postępowania[] Powód Marek Kalinowski[] Pozwana Anna Kalinowska[] Świadkowie[] Świadek Joanna Kaczor[] Świadek Mirosław Jaworski[] Świadek Maria Kalinowska[] Świadek Marian Jabłonkowski[] Pozostałe osoby, których ta sprawa dotyczy[] Justyna Kalinowska[] Przebieg[] Stanowisko merytoryczne mecenasa Piotra Ostafiego[] Piotr Ostafi mówi, że jego klient wnosi o orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy jego żony, Anny Kalinowskiej, a także o powierzenie jemu sprawowania władzy rodzicielskiej nad małoletnią córką stron, a także o ograniczenie władzy rodzicielskiej matce. W małżeństwie stron od dawna nie układało się dobrze, natomiast szczególnie źle stało się po tym, kiedy wskutek zaniedbań matki zaginęła córka stron. Znalazła się, ale tymi zaniedbaniami klient mecenasa, obciąża swoją żonę, która nie dochowała właściwej staranności. Nie tylko to, ale także jej zdrady małżeńskie doprowadziły do trwałego i zupełnego rozkładu pożycia w małżeństwie stron. Pozwana wykazała, że nie nadaje się ani na matkę, ani na żonę, dlatego Piotr Ostafi podtrzymuje powództwo wniesione przez jego klienta. Stanowisko merytoryczne mecenas Magdaleny Wilk[] Magdalena Wilk mówi, że jej klientka starała się być dobrą, kochającą żoną, natomiast to powód ją zaniedbywał, prowadząc bogate życie towarzyskie ciągle ją zdradzał. Mecenas chciałaby nadmienić, że jej klientka poświęciła się opiece nad maleńką córką, to na niej spoczywał obowiązek wychowywania córki podczas, gdy powód tak naprawdę się dzieckiem nie interesował. Dlatego mecenas wnosi o orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy powoda, ograniczenie mu władzy rodzicielskiej nad córką oraz zasądzenie alimentów w wysokości dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Zeznania powoda[] Powód mówi, że wziął ślub z pozwaną ponad rok temu. Pobrali się, kiedy ich córka miała dwa miesiące. Zdaniem zeznającego Anna Kalinowska od początku małżeństwa traktuje go tylko jako worek pieniędzy. Wiedziała ona, że powód ma pieniądze, poderwała go i po pewnym czasie wzięli ślub. Zdaniem powoda żona zrobiła sobie z nim dziecko, aby się ustawić. Pozwana twierdzi, że to, co mówi jej mąż nie jest zgodne z prawdą. Klient Piotra Ostafiego mówi, iż współżył z żoną rzadko, bo ona nie chciała. Praktycznie w ogóle nie chodzili razem do łózka, ale to nie jest jego wina, a Anny Kalinowskiej. Zeznający jest pewien, że klientka Magdaleny Wilk spotyka się z innymi mężczyznami. Dowiedział się o tym od swojego przyjaciela, Rafała Wieczorka. Widział on jego żonę, jak się przytulała i obściskiwała z innymi facetami. Nie ma on jednak na to żadnych dowodów, bo jego przyjaciel wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Zeznający dodaje, że nie będzie zniżał się do takiego poziomu, aby śledzić żonę albo coś takiego typu, nie o to mu chodzi. Anna Kalinowska w ogóle nie interesowała się ich córką. Przez jej głupotę i nieodpowiedzialność mężczyzna przeżył prawdziwy koszmar. Pewnego dnia córka stron zaginęła. Zdaniem Marka Kalinowskiego winę za tą sytuację ponosi jego żona. Pozwana zostawiła dziecko pod sklepem same bez opieki. Córki Kalinowskich szukało pół miasta, na szczęście po czterech godzinach znalazła się ona w pobliskim lesie cała i zdrowa. Nadal jest prowadzone śledztwo w tej sprawie, być może jakiś zboczeniec wywiózł tam dziecko. Justynka była w tak wielkim niebezpieczeństwie tylko i wyłącznie przez jej matkę. Powód chciał trwać w tym małżeństwie dla dobra córki, ale teraz wie, że powinien się rozwieść. Po rozwodzie zeznający chciałby samodzielnie wychowywać dziecko, jest on w stanie zapewnić Justynce wszystko, co najlepsze. Jego żona nie ma nawet pracy i jasne dla wszystkich jest, jak ona potrafi się zajmować dziećmi. Sędzia powołuje się na opinię rodzinnego ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego dotyczącą Justyny Kalinowskiej. Wynika z niej, że dziecko ma bardzo mocny związek emocjonalny z matką. Powód tłumaczy, że jest tak, ponieważ ostatnio całe dnie spędzał w pracy, ale postara się on to zmienić dla dobra córki. W trakcie małżeństwa Anna Kalinowska zdaniem zeznającego zachowywała się jak zwykła egoistka. Najważniejsze dla niej były jej potrzeby, powód szybko się zorientował, iż ani on, ani ich córka nie obchodzą pozwanej. Siedziała ona całymi dniami w domu przed telewizorem albo chodziła po sklepach i wydawała ciężko zarobione pieniądze zeznającego. Mężczyzna myślał, że małżeństwo im się uda, chciał on jak najlepiej dla Justynki, bardzo kocha on swoją córkę. Matka zeznającego i jego znajomi uświadomili mu, że dziecko powinni wychowywać oboje rodzicie. Powód ożenił się z Anną Kalinowską dla dobra córki, po to żeby miała ona normalny dom. Zeznania pozwanej[] Pozwana mówi, że chce rozwodu, ale nie da zrzucić na siebie całej winy za rozpad małżeństwa. Zdaniem kobiety powód zrobił wszystko, aby im nie wyszło, a teraz opowiada bezczelne kłamstwa na jego temat. Prawda jest taka, że zeznająca zawsze była dla niego nikim. Marek Kalinowski ożenił się z nią tylko dlatego, że mają dziecko, żałował on później tego, iż wziął ślub. Klientka Magdaleny Wilk nazywa męża niedojrzałym chłopczykiem, któremu w głowie tylko zabawa, kumple i panienki. Po ślubie jego życie nic się nie zmieniło. Poza tym, że w niedziele zamiast leczyć kaca, chodził na spacerki z Justynką i się nią zajmował. Zeznająca poznała powoda na imprezie. Znalazła się na jakiejś imprezie, bawili się dobrze, klient Piotra Ostafiego ją podrywał, kobieta się dawała poderwać i wylądowali w łóżku. Niby byli parą, ale pozwana do niego nic nie czuła, on do niej chyba też nie. Dobrze im się współżyło, przez to niestety Anna Kalinowska zaszła w ciążę. Powodowi ciąża kobiety była bardzo nie na rękę. Pochodzi on z bogatej, dobrze ustawionej rodziny, a ona z małej miejscowości pod Lubina. Ojciec kobiety jest kierowcą, a matka całe życie spędza w domu, to nie ta klasa dla klienta Piotra Ostafiego. O ciąży zeznająca powiedziała Markowi Kalinowskiemu w pubie. Gdy przekazała mu tą wiadomość, to on wyszedł, poszedł do bankomatu, a następnie wrócił, dał jej pięć tysięcy i powiedział, żeby usunęła ciążę. Zabiegu nie można już było wykonać, bo kobieta była w czwartym miesiącu, powód szybko się zorientował, że nie będzie mógł szybko pobyć się problemu. Powód chce zrzucić całą winę na nią za to, że im się nie udało. Kobieta niechętnie wzięła z nim ślub, bo go nie kochała, ale matka zeznającej i rodzicie Marka Kalinowskiego nalegali, więc się zgodziła. Mama pozwanej powiedziała jej, że gdy urodzi się dziecko, to być może powód inaczej na to wszystko spojrzy, że ją pokocha, że najważniejsze, żeby dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie, to dla niego był ten ślub, ale po nim było inaczej. Przez pierwsze dwa miesiące klient Piotra Ostafiego opiekował się Justynką, po jej narodzinach dał prezent zeznającej. Kobieta nie udawała, że jest dobrą żoną, naprawdę pokochała Marka Kalinowskiego, a on powiedział jej, iż potrzebuje trochę wolności, że nie może ciągle siedzieć z nią i dzieckiem w domu. Wtedy powód znowu zaczął imprezować. Wydzwaniały do niego jakieś kobiety, a on nawet się z tym nie krył. Powiedział zeznającej, że to, iż jest on żonaty jeszcze bardziej je kręci. Pozwana przyznaje, że też zdarzało jej się imprezować, ale nigdy nie zdradziła męża. Klientka Magdaleny Wilk mówi, iż ten cały Rafał opowiada jakieś głupoty, że niby widział ją z jakimś mężczyzną, że niby się z nim całowała. Zeznająca twierdzi, że była cały czas wierna mężowi, a on nie ma na jej zdradę żadnych dowodów, bo nic takiego nie miało miejsca. Zdaniem Anny Kalinowskiej jej mąż powołuje się na tego Rafała, ponieważ wie, iż jest on w Stanach i nie przyjdzie oraz nie potwierdzi jego słów. Wtedy, kiedy doszło do porwania jej córki, rozmawiała ona ze znajomym w sklepie. Zagadała się wtedy z nim, ale nie jest to dowodem na to, że zdradzała męża. Nie zapomniała wtedy o dziecku, ta rozmowa trwała tylko chwilę, poza tym, gdy kobieta zostawiła córkę pod sklepem, to ona spała. Może to było nierozsądne, ale zeznająca wiele razy zostawiała tam Justynkę. Jakby wiedziała, że ktoś chce ukraść jej dziecko, to na krok od niego by nie odeszło. Poza tym, Markowi Kalinowskiemu rozwodząc się z żoną, jej zdaniem nie chodzi o dziecko, ale o pieniądze. Pewnego razu pokłócili się i wtedy rzucił on coś o rozwodzie. Zeznająca na początku mówiła mu, że jeszcze nie czas na to, że dopiero zaczynają, że jeszcze się dotrą, że nie czas na rozwód. Kłócili się na ten temat z trzy dni. Kiedy kobieta zauważyła, że z tym rozwodem to tak na poważnie, to w porządku, ale postawiła sprawę jasno, chce alimenty na dziecko w wysokości dwóch tysięcy złotych. Stać i jego, i jego rodzinę, żeby jej tyle płacić. Wtedy się zaczęło, pojechał skonsultować sprawę z matką i widocznie doszli do wniosku, że nie ma, po co płacić jej tych pieniędzy, skoro mogą zatrzymać to dziecko. Niańka kosztowałaby ich jakieś tysiąc złotych. Wystarczy tylko, aby pokazali, że zeznająca jest złą matką i nie pilnuje swojego dziecka, realizują właśnie ten swój plan, a wszystko po to, żeby kasa z rodziny nie wypłynęła. Zeznania Joanny Kaczor[] Na salę zostaje wezwana Maria Kalinowska. Nie ma jej jednak na korytarzu, dlatego zostanie przesłuchana Joanna Kaczor. Kobieta jest koleżanką pozwanej. Po ślubie Anny Kalinowskiej ich kontakt był tylko telefoniczny i esemsowy. Wcześniej zeznająca często imprezowała z klientką Magdaleny Wilk. To właśnie na imprezie poznały Marka Kalinowskiego. Świadek nie chce mówić o rozmowach z przyjaciółką na temat jej małżeństwa. Dopiero po pouczeniu przez sędziego decyduje się powiedzieć coś na ten temat. Anna Kalinowska mówiła zeznającej, że rodzie męża po urodzeniu dziecka dadzą jej pieniądze, a może nawet kupią samochód. Tak się jednak nie stało. Pozwana żaliła się Joannie Kaczor, że po porodzie dziecka dostała pierścionek, naszyjnik i bransoletkę, które jej zdaniem były wieśniackie. Jednak, gdy poszła do sklepu i zobaczyła, że kosztowały one cztery tysiące, to już się jej spodobały. Po urodzeniu Justynki i sprawdzeniu kosztów prezentów klientka Magdaleny Wilk mówiła, że Marek Kalinowski jest dobry, stara się i opiekuje się córką. Informowała przyjaciółkę także o tym, że coraz bardziej lubi męża, ale go nie kocha. Ciągle mówiła Joannie Kaczor o pieniądzach, że kupują wraz z powodem meble w drogich sklepach czy ciuchy w butikach. Zdaniem świadka każdy wie, że strony tego postępowania pobrały się z powodu ciąży Anny Kalinowskiej. Gdy pozwana się o niej dowiedziała, to była załamana, leżała w łóżku przez trzy dni. Mówiła, że zmarnowała sobie życie, nie wyobraża sobie nie chodzić na imprezy. Klientka Magdaleny Wilk nie wiedziała, co ma zrobić. Pozwana zaplanowała to sobie tak, że urodzi, podrzuci dziecko rodzicom, a ona sama wróci na studia i dalej będzie imprezować. Rodzice jednak uprali się, że jak dziecko jest, to i ślub musiał być. Po zawarciu małżeństwa Anna Kalinowska początkowo zrezygnowała z imprezowania. Jak tylko świadek do niej dzwoniła i mówiła, że jest jakaś dyskoteka, to jej koleżanka prosiła, aby ona się zastanowiła nad tym zastanowiła, twierdziła iż życia na to szkoda, sugerowała jej także znalezienie męża, jak zeznająca to słyszała, to odkładała słuchawkę. Później jednak klientka Magdaleny Wilk sama do niej zadzwoniła i spytała się koleżanki, czy nie idzie ona gdzieś potańczyć. Umówiły się i poszły się zabawić jak za dawnych czasów, córkę wtedy pozwana zawiozła do rodziców. Takie sytuacja się powtarzały, miały miejsce około dwa razy w miesiącu. Marek Kalinowski w tym czasie także imprezował. Świadek nie widziała, aby klientka Magdaleny Wilk zdradzała swojego męża. Nie ma pewności, że jej koleżanka spotykała się z innymi mężczyznami, ale się tego domyśla. Jej zdaniem i pozwana, i powód mają kogoś na boku, jedno warte drugiego. Zeznająca nie wie jednak z kim oni romansują. W zeszły piątek świadek była na imprezie w klubie i poznała tam znajomego stron postępowania. Od słowa do słowa zaczęli o nich rozmawiać, powiedział on jej, że na sto procent Anna Kalinowska zdradza męża, ale nie chciał powiedzieć z kim. Klient Piotra Ostafiego imprezuje tak jak przed ślubem, żadnej dziewczynie, która chce mu wskoczyć do łóżka, nie przepuści. Zeznania Mirosława Jaworskiego[] Kolejnym świadkiem w sprawie jest Mirosław Jaworski. Jego zdaniem trudno znaleźć dwójkę bardziej niedobranych ludzi, niż Marek i Anna Kalinowscy. Męczą się oni ze sobą strasznie, powód lubi towarzystwo, natomiast pozwana zwyczajnie w świecie do niego nie pasuje. Klient Piotra Ostafiego jest inteligentny i ustawiony. Świadek uważa, że to małżeństwo jest jakąś pomyłką, Marek Kalinowski jest zawsze nieszczęśliwy, ucieka z domu, gdy tylko może, bo z tego, co mu mówił wie, że żona nie jest dla niego partnerką do rozmów. Anna Kalinowska ciągle mówi tylko o zakupach. Powód już dawno mówił, że chce się rozwieść tylko przez Justynkę czekał na to tyle czasu. Skoro klient Piotra Ostafiego chce zajmować się dzieckiem po rozwodzie, to znaczy, że będzie musiał to robić. Zapewne będzie wstanie pogodzić wychowanie córki ze spotkaniami z kolegami przy piwie i imprezami. Justynką zajmować się mogą rodzice powoda, poza tym mogą oni wynająć nianię. Zdaniem zeznającego jego kolega pogodzi te dwie sprawy i jakoś da sobie radę. Markowi Kalinowskiemu teraz już chyba nie zależy na ratowaniu małżeństwa, skoro chce rozwodu. Wcześniej starał się, aby naprawić swój związek małżeński. Kiedy urodziła się Justynka, to powód strasznie się zmienił. Nie chodził na żadne imprezy ani nie spotykał się z kolegami. Zajmował się tylko żoną i dzieckiem. Powiedział kiedyś świadkowi, że z tego powodu, iż założył rodzinę, to czuje się spokojny i spełniony. Zeznającemu się nawet wydawało, że zakochał on się w żonie, bo mówił o niej sam dobre rzeczy. Zdaniem świadka Markowi Kalinowskiemu przestało zależeć na małżeństwie i wniósł pozew o rozwód, bo dowiedział się, iż żona go zdradza. Zwątpił wtedy w swój związek z pozwaną. Mirosław Jaworski nie ma dowodów na to, że Anna Kalinowska zdradzała męża, ale kiedyś kolega świadka powiedział mu, że widział go z jakimś mężczyzną i się obściskiwali. Świadek od czasu do czasu wyskakiwał na piwo z powodem w weekend, ale nigdy go nie śledził, nie wie czy był on wierny swojej żonie, czy nie, mu się tym nie chwalił. Zeznania Marii Kalinowskiej[] Na salę ponownie wzywana jest Maria Kalinowska. Początkowo jej nie ma na korytarzu, ale po chwili wchodzi na rozprawę i zaczyna krzyczeć do pozwanej, żeby się wynosiła z ich rodziny. Świadek wynajęła jakiś czas temu detektywa, aby śledził synową kobiety. Człowiek ten miał jakiś czas temu sprawę we Francji i wyjechał, nie wyjawiwszy jej efektów swojej pracy. Dwa dni przed rozprawą pojawił się jednak u niej i to, co przekazał kobiecie, to ją zmroziło. W pierwszej chwili chciała wszystkim o tym powiedzieć, ale potem uznała, że zaczeka z tym to czasu rozprawy, bo nie chciała, żeby pozwana miała czas na przygotowanie się do obrony. Detektyw dostarczył zeznającej zdjęcia, kobieta okazuje je sądowi. Widać na nich, jak Anna Kalinowska całuje się z Mirosławem Jaworskim. Świadek mówi, że zdjęcia te zostały zrobione w czasie, kiedy zaginęła Justynka, na dole fotografii znajduje się data i godzina. Dla kobiety skandaliczne jest to, że jej synowa i najlepszy przyjaciel syna całowali się wtedy, kiedy ktoś uprowadzał ich wnuczkę. Powód dał koledze pracę, podżyrował kredyt, a on całował się z jego żoną. Kobieta spóźniła się dzisiaj do sądu, bo przywiozła razem ze sobą Mariana Jabłonkowskiego, ma on dużo do powiedzenia w sprawie uprowadzenia wnuczki kobiety i to, co ma do powiedzenia jest skandalem. Zeznająca mówi, że pozwana i jej kochanek odpowiedzą za uprowadzenie wnuczku Marii Kalinowskiej. Po zakończonej sprawie świadek uda się na policję wraz z Marianem Jabłonkowskim i wszystko im powie. Zeznania Mariana Jabłonkowskiego[] Sąd decyduje się dopuścić dowód z zeznań Mariana Jabłonkowskiego. Mężczyzna wie coś na temat porwania córki Kalinowskich. Nie zgłosił się w tej sprawie na policję, ale na prośbę matki powoda uda się z nią na komisariat. Kilka dni po odnalezieniu dziecka do zeznającego zadzwonił pewien mężczyzna. Przedstawił się, powiedział że nazywa się Jaworski i chciał mu podziękować. Świadek chciał się z nim spotkać, ale człowiek, z którym rozmawiał, powiedział mu, że jest zajęty, nie ma czasu i zostawi mu w lesie taką prywatną nagrodę pieniężną. Powiedział mu, gdzie, kiedy i o której godzinie zostawi mu te pieniądze w lesie. Jak tylko zeznający tam się udał i zobaczył tą nagrodę, to wiedział, że są one za coś zupełnie innego, niż mu się wydawało. Zeznający zna dobrze klienta Piotra Ostafiego, bo wynajmował mu leśniczówkę, nie do końca legalnie. On zawsze przedstawiał się jako Jaworski, Mirosław Jaworski. W tej leśniczówce powód urządzał libację i zapraszał tam prostytutki. Na jedną z takich imprez zabrał własną córkę. Córka Kalinowskich była tam, gdy rzekomo zaginęła. On początkowo nie wiedział o tym wszystkim i nawet był zdziwiony, jak zobaczył takie małe dziecko, więc zapytał się go, czy ono powinno się tutaj znajdować, ale klient Piotra Ostafiego powiedział, że to jego własna córka i może ją zabierać, gdzie tylko chce. Świadek tutaj przyszedł powiedzieć prawdę i nie widzi powodu, aby kłamać. Maria Kalinowska jest wściekła na syna. Powód mówi, że coś trzeba było zrobić, żeby odebrać pozwanej dziecko. Jego matka uważa, że nie miał prawa zrobić tego w taki sposób, mogło dojść do tragedii. Marek Kalinowski nie ma nic więcej do dodania. Mowa końcowa mecenasa Piotra Ostafiego[] Piotr Ostafi mówi, że jego klient domaga się w tej sprawie orzeczenia rozwodu z winy swojej żony. W tej chwili podtrzymuje to żądanie, bowiem przeprowadzony przewód sądowy wykazał i to niezbicie, że jego żona rzeczywiście zawiniła. Zawiniła jako żona i jako matka, na wszystkich frontach tego małżeństwa, okazała się być lekkomyślna, nieodpowiedzialna, do tego wszystko zdradzała swojego męża i to z jego najlepszym przyjacielem. Nie upilnowała dziecka, co prawda usłyszano na procesie jakąś fantastyczną historię z ust nie całkiem wiarygodnego leśniczego, malwersanta, jakoby to klient mecenasa uprowadził własne dziecko, Piotr Ostafi jednak w to nie wierzy. Ten świadek go do tego nie przekonał, dlatego pełnomocnik podtrzymuje takie, a nie inne żądanie jego klienta. Mecenas uważa także, że orzeczenie w zakresie powierzenie jemu władzy rodzicielskiej nad dzieckiem jest jedynie słuszne, bowiem przekonał adwokata swoją postawą, poza tym jest osobą młodą, adwokata przekonała także jego matka. Piotr Ostafi wierzy, że Maria Kalinowska będzie doskonałą babcią i nauczy swojego syna, który może jeszcze tego nie umie, jak być dobrym ojcem. Adwokat jest też przekonany, iż dziecku w rodzinie jego klienta będzie znaczenie lepiej, niż w rodzinie jego żony. Dlatego Piotr Ostafi podtrzymuje żądania pozwu w całości. Mowa końcowa mecenas Magdaleny Wilk[] Magdalena Wilk mówi, że nie ulega najmniejszych wątpliwości, iż małżeństwo Kalinowskich jest pisane na stratę. Zdaniem mecenas lekką obłudą ze strony Marka Kalinowskiego jest to, że mając liczne przygody poza małżeńskie, nie chce się rozstać z żoną w sposób najmniej konfliktowy, czyli bez orzekania o winie, ale uparcie próbuje udowodnić winę pozwanej w rozkładzie tego małżeństwa, ale skoro taka jest jego wola... Mecenas wnosi o orzeczenie rozwodu. Najważniejsze w tej sprawie jest to, komu sąd powierzy opiekę nad dzieckiem. Oczywiście ta opieka powinna być przyznana matce, zwłaszcza jakże wobec ojcowskiej postawy powoda zgodnie, z którą Justynka jest jego dzieckiem i może on z nią robić, co chce i zabierać ją, gdzie chce. I zwłaszcza wobec faktu, że to on tak naprawdę zabrał Justynkę na jedną ze swoich balang, po to, żeby zaaranżować jej uprowadzenie, żeby szukało jej pół miasta, przy okazji pomstując na wyrodną matkę, która doprowadziła do porwania dziecka. Powód na początku postępowania powiedział, że Justynkę pewnie jakiś zboczeniec wywiózł do lasu, może rzeczywiście coś w tym jest. Anna Kalinowska jest młodą osobą, nie można dziwić się, że od czasu do czasu chce jeszcze pójść na imprezę. Jednocześnie jest odpowiedzialną matką i w tym czasie organizuje opiekę nad dzieckiem u swoich rodziców, a nie zabiera dziecko na tą imprezę, jak to czynią niektórzy inni obecni na sali. Dlatego mecenas wnosi o powierzenie władzy rodzicielskiej matce i zasądzenie od powoda alimentów w wysokości dwóch tysięcy złotych, stosownie do jego możliwości finansowych. Wyrok[] Sąd w punkcie pierwszym rozwiązuje przez rozwód małżeństwo stron z winy obu małżonków. Nadto wykonywanie władzy rodzicielskiej nad małoletnią Justyną Kalinowską powierza jego matce, Annie Kalinowskiej, ograniczając jednocześnie ojcu, Markowi Kalinowskiemu władzę rodzicielską nad córką Justyną do rozstrzygania w zakresie istotnych sprawach zdrowia i wykształcenia. Nadto sąd zasądza od powoda Marka Kalinowskiego na rzecz małoletniej córki Justyny Kalinowskiej alimenty w comiesięcznej wysokości po 1000 złotych, płatne do rąk jej matki, Anny Kalinowskiej. Nie ulega wątpliwości, że na tym świecie nie ma recepty na jedno udane małżeństwo. W przypadku Kalinowskich było ono po prostu przypadkiem i to, że to był przypadek, widać było na tej sali. Wszyscy, którzy tutaj zeznawali, twierdzili jedno, to był przypadek. Jeden ze świadków powiedział, że strony tego postępowania zupełnie do siebie nie pasują, że są ludźmi z zupełnie innej gliny. To prawda, każde z małżonków żyło swoim życiem. Także to, że obie strony żądają rozwodu nie budzi dla nikogo wątpliwości, tak samo wina obojgu małżonków. Można długo wymieniać ich przewinienia, te które przyczyniły się do rozkładu ich związku małżeńskiego. Z jednej strony uczynił to Piotr Ostafi, a z drugiej Magdalena Wilk, oczywiście w przeciwnych kierunkach. Z tej sprawy jest jeden gorzki wniosek. Najgorzej na tym rozwodzie wyjdzie niestety dziecko, mała Justynka. Sąd miał poważny problem, przy kim to dziecko powinno zostać i rozstrzygnął, że powinno zostać przy matce. Sędzia nie wyobraża sobie, żeby powód sprawował władzę rodzicielską nad córką, to jest po prostu niemożliwe. Marek Kalinowski porwał córkę, okazał się osobą całkowicie nieodpowiedzialną, będzie on miał postępowanie karne. W tej sytuacji powierzenie jemu wykonywania władzy rodzicielskiej, świadczyłoby o nieodpowiedzialności sądu. Zachowanie pozwanej także wielokrotnie świadczyło o tym, że nie jest ona matką, taką jaką powinna być, ale to, że będzie ona wykonywała tą władzę rodzicielską, sama, to jest dla niej sprawdzian. Jeżeli klientka Magdaleny Wilk będzie wykonywać tą władzę źle, to zostanie jej ona odebrana albo ograniczona. Jeżeli chodzi o alimenty, pozwana żądała ich w wysokości dwóch tysięcy złotych. Artur Lipiński myśli, że alimenty, wynoszące tysiąc złotych będą wystarczające na to dziecko, uwzględniając jej wychowanie i opiekę nad dzieckiem.
Małgorzata Jama z domu Kalinowska † Małgorzata urodziła się we wtorek 7 czerwca 1892 r. o godzinie siódmej rano w Строец, współcześnie Strojcu, POL‑OP, a zmarła w poniedziałek 7 kwietnia 1969 r. również w Strojcu, POL‑OP jej rodzicami chrzestnymi byli Stanisław Kalinowski i Zofia Grzebiela
Artykuł jest częścią serii „Kobiecość w psychologii analitycznej”, opartego na przeszłych cyklach wykładowych Instytutu Raven: Kobiety psychologii analitycznej i Kobiety jungowskie o kobiecości. Walkirie zwane też są pannami życzeń i zdarza się czasem, że któraś z nich zostaje, tak jak to było z Brunhildą, żoną lub kochanką wielkiego bohatera, któremu dać może pomoc i ochronę w bitwie. – Emma Jung, Anima and Animus, p. 51 Otwierający cytat, pochodzący z jedynej ukończonej książki Emmy Jung, mógłby być równie dobrze opisem tego, jak ona sama i otaczający ją ludzie widzieli jej rolę jako żony C. G. Junga. Co ciekawe, w jedynym opublikowanym tekście Toni Wolff, drugiej towarzyszki życia Junga, znajdujemy również opis kobiecej roli doskonale opisującej funkcję Toni w życiu Junga – Hetairy (ale o tym innym razem). Nic dziwnego zresztą, że kobiety czasów Junga poszukiwały archetypowego wzorca, który pozwoliłby im objąć ich rolę jako towarzyszek i współtwórczyń intelektualnego dzieła, bo czasy i mentalność burżuazyjnej klasy średniej, w której żyły, takiej przestrzeni im nie dostarczały. Przyzwyczajeni do obecności obu płci we współtworzeniu współczesnej psychologii najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z tego, w jakim stopniu psychoanaliza u swych początków była męską dziedziną, i jak mentalność tamtych czasów wpłynęła na jej kształt. Zdjęcie z kongresu weimarskiego w 1911 roku pokazuje w pierwszym rzędzie kilka kobiet, które miały zostać psychoanalityczkami i uzyskać rozpoznanie w swym środowisku, ale historie ich losów pokazują jak skomplikowaną kwestią w tych czasach była kobieca edukacja i pragnienie rozwijania swojego umysłu. Zbliżenie uczestniczek Kongresu. Od lewej: Maria Moltzer, Maria Gincburg, Cindy Lou Andreas-Salomé, Beatrice M. Hinkle, Emma Jung, M. von Stack, Toni Wolff, Martha Boeddinghaus Choć do czasów psychoanalityczek takich jak Anna Freud czy Melanie Klein kobiety nie były inicjatorkami rozwoju nowych nurtów myśli i praktyki terapeutycznej, to ich rola w tworzeniu organizacji i rozwoju ruchu analitycznego była znacząca. Tak było przynajmniej w kręgu analitycznym otaczającym Carla Gustawa Junga. Jak pokazują nam współcześni autorzy i autorki, Jung z jednej strony wydawał się uwalniać kobiety do intelektualnego rozwoju i wiele z nich bez spotkania z nim najprawdopodobniej nie poszłoby tą ścieżką, z drugiej, funkcjonował w swym środowisku jako mityczna postać, której relacje z kobietami ogniskowały się wokół archetypowego wzorca. Analiza ich relacji pozostawia wrażenie, że obie strony potrzebowały siebie równie mocno – kobiety potrzebowały Junga jako inicjacyjnego impulsu, który pomoże im wyrwać się z realnych ograniczeń burżuazyjnego świata; Jung potrzebował kobiet jako łączniczek z emocjonalnym aspektem swej psychiki, ale też jako opiekunek i strażniczek rodzącej się teorii. Historia analitycznych organizacji opowiedziana od strony kobiet otaczających Junga brzmi niczym doskonała powieść obyczajowa, czasem o wątkach sensacyjnych, czasem mitologicznych, pokazując wzajemne przeplatanie się indywidualnego i zbiorowego aspektu psychiki. W centrum tej opowieści jest Jung, niczym szaman, Stary Mędrzec z wieży Bollingen, Najwyższy Kapłan, Dionizos czy Zygfryd. Wśród kobiet otaczających go centralne miejsce ma Emma Jung, nie ze względu na jej zewnętrzne znaczenie czy wyrazistość, a ze względu na znaczenie cichej obecności, która nadawała kształt analitycznemu światu ich czasów. Szczęście i moc małżeńskiej miłości W czasach, gdy Emma i Carl sekretnie zaręczyli się (1901 rok), miesięcznik „Wissen und Leben” pisał: Idealna żona, powinna żyć i działać całkowicie w duchu męża. Ma wspierać go w jego zadaniach, łagodzić, dawać mu ciepło, opowiadać o nim w samych superlatywach i przekonać dzieci, aby robiły to samo, tak aby w rodzinie panował odpowiedni duch, kształtujący odpowiednie postawy społeczne podtrzymujące Vaterland. Podobnie pisała o roli kobiet Rosa Dahinden-Pfyl w książce: Sztuka bycia szczęśliwą z mężczyzną: Szczęście i moc małżeńskiej miłości zależą w wielkim stopniu od mądrości i sprytu kobiety. Nigdy nie powinna narzekać na chłód męża, czy to rzeczywisty, czy wyobrażony. Powinna wykazywać się łagodnym zainteresowaniem co do wszystkiego, co go dotyczy, zawsze okazywać mu uznanie, dbać, aby dom był dla niego wygodnym, nigdy nie zanudzać go swoim paplaniem. Powinna nie wykazywać goryczy co do jego słabości i nigdy nie wtrącać się w jego interesy. Aby pozostać zawsze dla niego atrakcyjną powinna być łagodna, ubierać się ładnie i gustownie. Powinna dbać zawsze o wygląd, zdrowie, charakter i duszę. Gdy zblakną jej wdzięki fizyczne, powinna utrzymać zainteresowanie męża sympatią, gotowością do uczenia się, dobrym sercem i duchem, ale nigdy nie okazywać większej wiedzy niż on. Carl i Emma Jung z dziećmi Emma Jung wydawała się istnieć pomiędzy dwoma wymiarami. Z jednej strony wykreślało je tradycyjne wykształcenie, które przygotowało ją do pełnienia roli żony opisanej powyżej. Z drugiej – pragnienia jej umysłu, wczesna fascynacja mitem Świętego Graala (od siedemnastego roku życia), który pragnęła zgłębiać i nauki przyrodnicze, które pragnęła studiować. To pragnienie pracy naukowej nie było dla niej do zrealizowania w obrębie tradycyjnego szwajcarskiego wychowania, które odebrała w obrębie swej klasy społecznej. Uniwersytety wprawdzie przyjmowały już pierwsze studentki, ale były to najczęściej bogate dziedziczki z zagranicy (takie jak Sabina Spielrein). Kariera naukowa szwajcarskich kobiet bogatej burżuazji była nie do pomyślenia. Przyjęcie oświadczyn ubogiego doktora wykonującego mało popularny zawód psychiatry, który niósł w sobie ogromny potencjał intelektualny, w wypadku Emmy nabiera więc cech cichej rewolucji, która, jak zobaczymy, poprowadziła ją w kierunku zupełnie nowego losu. Czy przyniosło jej to również, jak Brunhildzie, utratę swej mocy, jest kwestią dyskusyjną – z jednej strony niewątpliwie podporządkowała swój talent i indywidualny rozwój mężowi. Z drugiej – w czasach, w których żyła i ze swą introwertywną, zrównoważoną osobowością, mogła nie być gotowa do bardziej wyrazistej rewolucji. Posłuchajmy więc opowieści o momentami bolesnym kompromisie, który stał się jednocześnie tłem jak i centralną strukturą rozwoju tego, co obecnie nazywamy psychologią analityczną i psychoanalizą jungowską. Dzieciństwo i młodość Emma Jung urodziła się 30 marca 1882 roku w Szafuzie w Szwajcarii jako córka bogatego przemysłowca w jednej z najbogatszych szwajcarskich rodzin Rauschenbach ze Schaffhausen. Wspominała swe dzieciństwo jako idylliczne, łączące niezakłócone niczym szczęście i przywileje. Miała przydomek „Słoneczko” i żadnych powodów, aby czuć się inaczej w swym życiu i rodzinie. Od początku widoczny był jej introwertywny charakter (Emma często opisywana jest jako osoba introwertywnie percepcyjna, w kontraście do Carla, który cechował się introwertywną intuicją – widzimy, że ich główne funkcje psychiczne były nawzajem cieniem dla siebie). Potrafiła spędzać całe godziny czytając, pisząc, myśląc. Wykształcenie przebiegało w tradycyjny sposób dla jej sfery – najpierw prywatny nauczyciel, potem lokalna szkoła dla dziewcząt, przekazująca wartości protestanckiego etosu pracy, przystosowania społecznego, kobiecego wdzięku i dobrych manier, tak aby wiedziała jak się zachować na wielkich przyjęciach wydawanych przez rodziców. Jednocześnie matka Emmy, Bertha, dawała jej i jej siostrze dużo swobody, do której przestrzeń zapewniał im duży dom i ogród czy zwiedzanie okolicznych wiosek i zamków. Idylliczne dzieciństwo i młodość zakłócała jedyna rzecz: choroba ojca. Gdy Emma miała dwanaście lat, zaczął tracić wzrok. Było to trudne dla niej, nie tylko dlatego, że ojciec był zgorzkniałym, sarkastycznym mężczyzną, co nasilało się w toku choroby, ale też przez to, że przyczyna jego ślepoty musiała być utrzymywana w tajemnicy, bo wiązał się z nią społeczny wstyd – pan Rauschenbach chorował na syfilis. Według rodziny zaraził się tą chorobą w podróży służbowej do Budapesztu, najprawdopodobniej od prostytutki. Na fotografiach rodzinnych tego czasu widzimy nastoletnią Emmę jako nieśmiałą, pulchną dziewczynkę, z całą pewnością odczuwającą brzmię rodzinnego sekretu. Prawdopodobnie też historia choroby ojca stała się jednym z czynników, który sprawił, że matka Emmy, Berta Rauschenbach, dała wsparcie niecodziennym zaręczynom i zgodziła się na małżeństwo, które dla kobiety z klasy społecznej Emmy było mezaliansem. Narzeczeństwo i wczesne lata małżeństwa Emma Rauschenbach spotkała po raz pierwszy Carla Gustava Junga, gdy miała siedemnaście lat i właśnie wróciła z podróży do Paryża, będącej ostatnim etapem jej edukacji jako „panny na wydaniu”, przygotowującej do poślubienia mężczyzny z tej samej klasy społecznej. Jej przyszłość wydawała się być określona – była zaręczona z synem jednego z partnerów biznesowych ojca. Jak sam Jung wspomina, gdy pierwszy raz ją zobaczył schodzącą po szerokich schodach, wiedział, że chce ją poślubić. Być może spotkali się po raz pierwszy trzy lata wcześniej, jak podaje Jung we Wspomnieniach, snach, myślach. Jeżeli tak było, Emma miała wtedy zaledwie czternaście lat, a Carl był jeszcze studentem medycyny. Możliwość pierwszego spotkania zawdzięczali matce Emmy, która, pomimo doskonałego zamążpójścia nigdy nie zapomniała swych skromnych początków. Znała rodzinę Jungów, bo chodziła z matką Carla do tej samej szkoły, a miejscowość, w której się wychowała leżała w parafii, w której pracował jego ojciec. Bertha była jedną z jego parafianek i pomagała w opiece nad małym Carlem, gdy jego matka niedomagała (a jak wiemy, chorowała na depresję). Carl przyjechał do domu Rauschebachów złożyć wizytę dawnej znajomej matki i swej opiekunce z dzieciństwa, i tak poznał Emmę. Wiele miesięcy zajęło mu zebranie się na odwagę i poproszenie jej o rękę. Jak sam wspominał w liście do Freuda: Z różnych powodów odrzucono mnie, gdy poprosiłem po raz pierwszy. Jednym z powodów były niewątpliwie nieformalne zaręczyny, którymi była już zobowiązana Emma. Prawdopodobnie również głośna i hałaśliwa osobowość Carla była onieśmielająca dla spokojnej panny. Nie bez znaczenia była również bariera społeczna – młody Jung był bez grosza i nie zapowiadało się, aby sytuacja ta miała się zmienić, poza tym, wybrał specjalność lekarza dla wariatów, której prestiż mieścił się nisko na drabinie społecznej. Co więc sprawiło, że zmieniła zdanie? Poza naturalnymi atrybutami młodego mężczyzny – jego urokiem, zdolnością do prowadzenia błyskotliwej rozmowy, inteligencją i żywym poczuciem humoru – była to prawdopodobnie jego intuicja, znana dobrze z późniejszej pracy analitycznej. Podpowiadała mu ona, że Emma pragnęła czegoś mniej konwencjonalnego, bardziej intelektualnie satysfakcjonującego, dającego możliwość przeżycia przygody, której nie oferowała jej własna klasa społeczna. Opowiadał Emmie o swych ulubionych pisarzach i filozofach, o miłości do mitologii, zwierzał się z ambicji i lęków. Odwiedzając, zostawiał jej listę książek do przeczytania do następnego spotkania. Było to niewątpliwie uwiedzenie przez intelekt. Jednocześnie znaczenie miało to, jak bardzo różnił się od jej ojca, szczególnie w czasach, gdy ten zmieniony był już przez chorobę, a też nigdy nie zajmował go rozwój intelektualny córki. Pomimo tego odmówiła po raz drugi. Jak wspomina ich syn Franz, Carl być może nie zebrałby się już na odwagę, zbyt zraniona była jego druga, ukryta strona, „osobowość numer dwa”, jak nazywa ją we Wspomnieniach, snach, myślach. Z pomocą przyszła mu matka Emmy, która sama miała skromne początki, a była kobietą o nowoczesnym światopoglądzie i żywej inteligencji. Spotkała się z Carlem i zachęciła go, aby spróbował jeszcze raz. Zaprosiła go nawet do ich domu i wysłała po niego powóz. I tak w październiku 1901 roku Emma powiedziała „tak”. Początek małżeństwa był szczęśliwy, choć tak bardzo się różnili. Ona – skromna i powściągliwa. On – na zewnątrz ekstrawertywny i ciągle zajęty pracą, wewnątrz wrażliwy i przeżywający gwałtowne i zmienne emocje. Carl pracował już wtedy w szpitalu w Burghölzli, gdzie zamieszkali. Musiało to być niesamowite dla Emmy w zestawieniu z jej dotychczasowym stylem życia, szczególnie, że mieszkała tam również żona profesora Eugena Bleurela – Hedwiga, kobieta o bogatej inteligencji i feministycznym światopoglądzie. Początkowo Emma pomagała mężowi w pracy, porządkowała dokumentację pacjentów, omawiali rzeczy związane z jego praktyką. Gdy jednak szybko pojawiły się dzieci, jej udział w jego życiu zawodowym ograniczył się. Carl zaczął jednocześnie prowadzić wykłady na uniwersytecie, które były szalenie popularne, z czym wiązała się też ogromna popularność u kobiet. Musiało to być również dla niego dużą zmianą – nigdy wcześniej nie miał powodzenia u płci przeciwnej, żywił poczucie niższości społecznej, doświadczał niedostatku finansowego. Dla obojga rozpoczął się zupełnie nowy okres w życiu. Freudowie, z którymi młode małżeństwo spotkało się w 1907 roku, tak wspominali Jungów: Marta [Freud – żona] zobaczyła formalną, powściągliwą młodą kobietę, skromnie ubraną, i jedynie parę lat starszą od jej córki Matyldy. Wiedziała już o bogactwie doktorowej. Wszyscy wiedzieli. Ale nie było tego widać w ogóle po jej zachowaniu. Podobno doktorowa chciała studiować na Uniwersytecie Zuryskim nauki przyrodnicze, ale ojciec jej nie pozwolił. Całkiem zrozumiałe. Jedyne kobiety, które studiowały na uniwersytecie były córkami bogaczy z zagranicy – Rosjanki i im podobne. Martin Freud [syn] nie polubił Junga: Nigdy nie włożył najmniejszego wysiłku, aby uprzejmie porozmawiać z matką i nami dziećmi, ale zagłębił się w debacie z ojcem, przerwanej jedynie dzwonkiem na obiad. Jung w takich sytuacjach dominował rozmowę, a ojciec słuchał z nieskrywaną przyjemnością. Martin był podwójnie zaskoczony, bo zazwyczaj ojciec nie akceptował gości ignorujących jego rodzinę, i zawsze zmieniał tok rozmowy, aby ją włączyć w nią, zaznaczając, że tak właśnie jest w domostwie Freudów. Ale nie z doktorem Jungiem, który rozmawiał w trakcie obiadu wyłącznie z ojcem, nie zwracając uwagi na obecność innych osób. Toni Wolff i Emma Jung, zdjęcie z Kongresu weimarskiego Rosnąca popularność Carla u kobiet była źródłem plotek, wkrótce też Emma miała konkretne zmartwienie – zainteresowanie męża młodą rosyjską pacjentką – Sabiną Spielrein. Nie pomogła im przeprowadzka do własnego domu w 1908 roku. Emma była coraz bardziej rozgoryczona swą rolą, która sprowadzała się jedynie do bycia żoną i matką. Pragnęła brać większy udział w życiu zawodowym męża i zaczęła interesować się psychoanalizą, do czego Carl ją zachęcał. Rozwiązanie relacji Carla z Sabiną nie przyniosło jednak znaczącej zmiany w małżeństwie Jungów, w 1910 roku pojawiła się kolejna kobieta, która miała zostać na stałe częścią ich relacji – Toni Wolff (widzimy je obie na zdjęciu z Kongresu Weimarskiego). Początkowo była prywatną pacjentką Junga, ale wkrótce zaczęła asystować mu w badaniach i rozpoczął się trwający całe życie równoległy do małżeństwa związek. Blaski i cienie Pomimo typowego trójkąta w małżeństwie Jungów i towarzyszących mu kryzysów, szczególnie na początku związku Carla z Toni Wolff, Jungowie nie byli typowym małżeństwem swych czasów. Przez całe życie pisali do siebie codziennie, gdy byli osobno. Jung opowiadał żonie w swych listach o tym, co się dzieje na jego wyjazdach, o środowisku zawodowym, o psychoanalizie. Niewątpliwie Emma Jung stanowiła dla męża jego podstawowe środowisko i nie chodzi tu tylko o temperowanie go w relacjach z innymi, czy dbanie o dom i dzieci. Jej dyskretna obecność stawała się coraz bardziej widoczna i ważna w jego życiu zawodowym, co widać w trakcie narastającego kryzysu w relacji z Freudem, który doprowadził do ich rozstania. Zmartwiona tym Emma słała do mentora męża kolejne listy, których treść zdradza nie tylko jej błyskotliwy intelekt i spostrzegawczość, ale i umiejętne „obchodzenie się” z mężczyznami: Drogi profesorze Freud. Nie wiem sama jak zebrałam się na odwagę, aby napisać do pana ten list, pewna jestem jednak, że nie jest to moja nadmierna śmiałość, raczej podążam za głosem mej nieświadomości, który tak często okazywał się słusznym, i który, jak mam nadzieję, nie wywiedzie mnie i tym razem na manowce. Od czasu Pańskiej wizyty zadręcza mnie myśl, że relacja pana z moim mężem nie jest tym, czym powinna być, a jako, że stanowczo nie powinno tak być, chciałabym zrobić co tylko w mej mocy, aby ten stan rzeczy naprawić. Nie wiem, czy nie oszukuję sama siebie, gdy myślę, że Panu nie do końca się podobają „Symbole transformacji libido”. Nie mówił Pan w ogóle o tym, a jednak myślę, że obydwojgu wam zrobiłaby wiele dobrego dyskusja na ten temat. Proszę więc, niech mi Pan powie, drogi Herr Professor, jako że nie jestem w stanie znieść Pana wycofania, i uważam nawet, że odnosi się ono nie tylko do Pana prawdziwych dzieci (takie to wrażenie wywarło na mnie, gdy mówił Pan o tym), ale również do pana duchowych synów. Proszę nie brać mego zachowania za nadgorliwość, nie zaliczać mnie do grona kobiet, które, jak Pan raz powiedział, zawsze psują Pana przyjaźnie. Mój mąż naturalnie nie wie o tym liście, i błagam, aby Pan go nie obwiniał za niego, ani też nie kierował wobec niego negatywnych konsekwencji nim wywołanych. Mam nadzieję, że nie będzie Pan zły na zawsze uwielbiającą Pana, Emmę Jung Widzimy wyraźnie w pierwszym liście jak Emma próbuje zasygnalizować Freudowi, że część z problemów w relacji z jej mężem może wiązać się z niezauważonym przeniesieniem z jego strony i wtrąca delikatne uwagi dotyczące jego relacji z dziećmi. W kolejnym liście odważa się na więcej i pisze: Chciałabym zapytać, czy jest Pan pewien, że Pana dzieci nie skorzystałyby na analizie? Nie jest się bezkarnie dzieckiem wielkiego człowieka, biorąc pod uwagę, ile kłopotów ma się w poradzeniu sobie ze zwykłymi ojcami. A co dopiero, gdy ten wybitny ojciec ma też rys paternalizmu w sobie, jak Pan sam raczył zauważyć! Powiedział Pan, że nie ma Pan czasu analizować własnych dzieci, bo musi Pan zarabiać na życie, tak aby one mogły marzyć dalej. Myśli Pan, że to odpowiednia postawa? Ja raczej uważałabym, że nie należy żyć marzeniami, należy żyć. Potem wycofuje się z tego w kolejnym, gdy Freud wyraźnie jest zirytowany i umiejętnie przenosi uwagę na własne deficyty, nie chcąc nasilać już zagonionego konfliktu: A jednak mam silną potrzebę ludzi i Carl też mówi, że powinnam przestać tak się koncentrować na nim i dzieciach, ale co na miłość boską mam robić? Z moją silną tendencją do autoerotyzmu jest to bardzo trudne, ale też jest obiektywnie trudne, ponieważ nie jestem w stanie współzawodniczyć z Carlem. Aby to podkreślić, zazwyczaj muszę mówić specjalnie głupio, gdy jesteśmy w towarzystwie. Robię co mogę, aby poradzić sobie z przeniesieniami, ale jeżeli mi nie wychodzi, jestem bardzo przygnębiona. Widzi Pan teraz, jak źle się czuję na samą myśl, że straciłam Pana względy i jak bardzo boję się, że Carl coś zauważy. Jej stabilna obecność stała się nieoceniona w czasie, który nadszedł po rozstaniu z Freudem. Jung popadał w coraz głębszy kryzys psychiczny, próbował opracować go tworząc „Czerwoną Księgę”, w czym pomagała mu Toni Wolff. Emma dawała mu, jak sam pisze: „Normalne życie w prawdziwym świecie”. Bardzo ważnym było, abym miał normalne życie w prawdziwym świecie, jako równoważnik tego, co działo się w moim świecie wewnętrznym. Moja rodzina i moja praca pozostały oparciem, do którego mogłem zawsze wrócić, potwierdzając to, że naprawdę istnieję i jestem zwykłą osobą. W późniejszym czasie przyznawał, że to Emma i dzieci pozwoliły mu przejść przez okres załamania po rozstaniu z Freudem: Moja rodzina i moja praca zawsze stanowiły dla mnie radosną rzeczywistość i gwarancję, że prowadziłem normalną egzystencję. Jego syn, Franz Jung, tak wspomina ten czas mówiąc o obojgu rodzicach: Mój ojciec mówi, że dokonał wyboru. Nie wydaje mi się, że to była kwestia wyboru. Uważam, że nie miał wyboru. Czy możecie wyobrazić sobie, jak to jest, gdy myśli się, że popada się w szaleństwo? To był kryzys, którego nie mógł dłużej unikać. Przez lata po rozstaniu z Freudem nie był w stanie pracować. Kładł koło swego łóżka broń, i mówił, że gdy nie będzie w stanie tego znieść, zastrzeli się. Ludzie odsunęli się od niego i był całkiem sam… Ale pomyślcie o mojej matce. Pomyślcie o niej. Czy możecie wyobrazić sobie życie z mężczyzną, który śpi z bronią koło łóżka i całe dnie maluje koła? Rola żony wybitnego człowieka ma wyraźne analogie do mitu Brunhildy, która utraciła swą moc wiążąc się z Zygfrydem. W wymianie listowej z Freudem widzimy, że Emma decydowała się ukrywać swe myśli i „mówić głupio” w większym towarzystwie, tak, aby nikt nie pomyślał, że rywalizuje ze swym mężem. To odwołanie do mitu jest też ciekawe w kontekście samego Junga, który w Czerwonej Księdze opisuje wątek „morderstwa bohatera” – zasadzki na Zygfryda, do którego strzela z ukrycia ze śrutówki. Motyw ten według niego symbolizował konieczność rozprawienia się z mitem bohaterskim (tu z germańskim mitem silnego, walecznego bohatera), który skazywał żyjącego według niego na imitację cudzego losu i odbierał możliwość autentycznej ścieżki indywiduacji. Być może dla Junga był to jeden z centralnych mitów życiowych, z którymi musiał rozprawiać się po wielokroć. Może też projekcje otaczających go uczniów były na tyle silne, że trudno było nie poddawać się ich wpływowi. Jakkolwiek by nie było, pomimo rewolucyjnej koncepcji obupłciowości psychiki – kobiecości w mężczyźnie i męskości w kobiecie – często jego relacje z kobietami, w tym z własną żoną, formowane były według mentalności jego czasów. Być może również sposób, w jaki Emma Jung pełniła rolę żony odzwierciedlał w większym stopniu jej wychowanie, niż oczekiwania ze strony męża, tym bardziej, że jak pisałam wcześniej, Carl zachęcał ją do rozwoju intelektualnego i zawodowego, i sam chętnie dzielił się z nią swą wiedzą i przemyśleniami. Przyjęcie roli żony wielkiego człowieka i matki piątki dzieci być może czyniły trudnym dla niej wkroczenie w nieznany dla siebie obszar, którego zgłębianie nie było określone wzorcami społecznymi jej klasy. Jej dzień zorganizowany był wokół domu, pracy męża, dzieci, które później wspominały, że ojciec bez matki zupełnie by sobie nie poradził. Wnuki wspominały dziadka jako bardzo interesującą, ale rzadko obecną postać. Czasem sam zachowywał się jak dziecko, oszukiwał w grach, łatwo tracił panowanie nad sobą i wołał do nich Wy idioci!. Babcia natomiast była zawsze tam, gdzie potrzeba, niczym serce rodziny, silna i kobieca, w każdym calu dama. Michael Fordham wspomina poczucie humoru Emmy w radzeniu sobie z mężem, gdy ten był zbyt grubiański czy nadęty. Pewnego razu w trakcie obiadu, ktoś zapytał go, czemu nie pomaga żonie w zajmowaniu się dziećmi. Odpowiedział, że dzieci go nie bardzo interesują, bo nie mają za wiele symbolicznego materiału. Na co Emma skomentowała: Oh, Carl, nikt cię nie interesuje, kto nie ma symbolicznego materiału. Było to niewątpliwie łagodne określenie, biorąc pod uwagę podejście Junga do wychowywania dzieci: Fowler McCromick wspomina jego poglądy następująco: Pamiętam jak raz powiedział, że tak naprawdę, gdy rodzina jest zdrowa, dzieci same się wychowują, nie trzeba się nimi za bardzo zajmować. Oczywiście pomyślałem, że łatwo mu mówić, biorąc pod uwagę to, jak wiele pracy pani Jung włożyła w opiekę nad dziećmi. Nie wychowywały się same z siebie. Zawdzięczały to jej. Rozmaite opowieści o małżeństwie Jungów pokazują, że zachowało ono przez cały czas jego trwania element przyjaźni. Jednak jego miłosny element ucierpiał w wyniku zainteresowania Junga innymi kobietami. Równoległa relacja z Toni Wolff wydała się wpisywać w życie rodzinne Jungów, i obie kobiety zaakceptowały ten układ, jednak, jak zauważają różni autorzy, dla obu było to źródłem cierpienia. Gdy byli gdzieś zaproszeni, przyjeżdżali w trójkę. Wszyscy gromadzili się wokół Junga niczym wokół magnesu, Emma zaś pozostawała w tle, niewiele mówiła, jeden z ich przyjaciół nazwał ją z tego powodu Mona Lisą. Jedynie jej pokojówki miałyby coś do powiedzenia o tym, że gdy wybuchała, były to prawdziwe ataki furii. W 1914 roku, po urodzeniu się ostatniego dziecka Jungowie rozdzielili sypialnie. Nie było to niczym niezwykłym w tamtych czasach, często same kobiety przychylały się ku takiemu rozwiązaniu, nie chcąc, aby kolejne ciąże izolowały je od świata. Gdy dzieci podrosły i Emma mogła zająć się sobą, w latach dwudziestych powróciła do swoich wczesnych zainteresowań legendą o Świętym Graalu, rozpoczynając analityczne badania nad nią, które zawarła w książce Legenda Graalowa z perspektywy psychologicznej. Carl, który sam również interesował się tym tematem, pozostawił go żonie. I też on zadbał o to, aby książka została wydana po jej śmierci, prosząc o jej redakcję Marie-Louise von Franz (Legenda graalowa w perspektywie psychologicznej). Inna z jej prac, oparta na wykładach z Klubu Psychologii Analitycznej, została wydana za jej życia jako Animus i Anima. Zawodowa aktywność Emmy obejmowała również przewodniczenie w Klubie Psychologii Analitycznej, gdzie była przez wszystkich lubiana i szanowana, i późniejsze wykłady w Instytucie Junga. Czasem hamowała męża w trakcie konfliktów w Klubie, nigdy jednak nie brała udziału w spotkaniach, w których otaczające go analityczki i uczennice rywalizowały o jego względy i uwagę. Pod koniec lat dwudziestych, gdy najmłodsze dzieci były już nastoletnie, rozpoczęła praktykę analityczną. Można powiedzieć, że przygotowywała się do tej roli od początku towarzyszenia mężowi w jego karierze analitycznej. Jej pierwszą pacjentką była Barbara Hannah, która później napisała pierwszą biografię Junga. Hannah wspomina ją następująco: Dopiero zaczynała pracę. Wydawało się, że przychodzi się na herbatkę do cudownej i uroczej damy, i dopiero potem człowiek zdawał sobie sprawę z tego, jak doskonałą była analityczką. Inna analizantka tak mówi o Emmie: Podchodziła do problemu spokojnie i uważnie, Nie interesowało jej „odpowiednie zachowanie”. Spotykała cię dokładnie w tym miejscu, w którym byłaś. Carl i Emma zbliżyli się do siebie w starszym wieku. Obydwoje przez lata swego życia przeszli głęboką transformację. Carl Meier tak pisze o Emmie: Myślę, że przeszła niebywałą transformację w czasie ich małżeństwa. Głębszą niż jakakolwiek inna kobieta, którą znam. Była niesamowitą osobą. Jego żona, Johanna, która była blisko Jungów przez lata, zauważyła, że nie tylko Emma się zmieniła, ale stanowiła również podstawę zmiany Carla: Myślę, że ta relacja, prawdziwe małżeństwo, dźwigała ciężar jego pracy, można to było zobaczyć, gdy widziało się ich razem. Byli bardzo harmonijną parą. Należeli do siebie nawzajem. Z całą pewnością tak było. Zawsze wydawało mi się, że źródłem jego siły, zarówno fizycznej jak i duchowej, było małżeństwo. Jestem też przekonana, że to małżeństwo dźwigało ciężar całego jungowskiego ruchu. Gdyby nie było odpowiednie i prawdziwe, nie przetrwałoby próby czasu. Jestem pewna, że tylko pani Jung była w stanie to zrobić. Często podróżowali wspólnie, Emma Jung brała udział w konferencjach Eranosa, towarzyszyła mężowi w trakcie jego podróży do Stanów Zjednoczonych, gdzie Jung odbierał doktorat honoris causa. Ich kariery były na tym etapie połączone – dyskutowali nad swoimi badaniami, wspólnie prowadzili pacjentów. Był to też czas, gdy wyraźnie słabła relacja Carla z Toni Wolff – jej rolę jako asystentki przejęła Marie-Louise von Franz, a Jung poświęcił się studiom alchemicznym. Jolande Jacobi tak wspominała Emmę w tym czasie: No cóż, była niesamowitą kobietą. Wytrwała w trakcie tej relacji [z Toni Wolff] ze spokojem i niesamowitą hojnością, i ostatecznie wygrała. Wygrana ta jednak nie była zewnętrznie manifestowanym zwycięstwem. Gdy Toni Wolff zmarła w 1953 roku, ludzie przychodzili do domu Jungów, aby ją opłakiwać. Emma powiedziała o niej: Zawsze będę wdzięczna Toni za zrobienie dla mojego męża tego, czego ja ani nikt inny nie mógłby zrobić. Śmierć Emmy w 1955 roku stanowiła kolejny wstrząs w życiu Junga, z którego już do końca się nie podniósł. Michael i Frieda Fordham odwiedzili go w kilka dni po tym, jak odeszła. Poszliśmy zobaczyć się z nim, był w stanie jedynie płakać. Powtarzał: „Była królową. Była królową”, wspominała Frieda. Poszliśmy na pogrzeb a potem odwiedziliśmy go w domu. Był całkowicie załamany. Jakby się zmniejszył. Było to bardzo dziwne wrażenie. Zadziwiona była również rodzina Junga, bo nikt wcześniej nie widział go w takim stanie. Jeden z wnuków wspominał: Gdy [babcia] zmarła, był strasznie smutny. Skrajnie smutny. Pojechał do Bollingen, gdzie zatopił się w żałobie. Myślę, że pracował nad czymś w kamieniu. Jung pisał w tym czasie do swej córki Marianne: Śmierć mamy otworzyła we mnie pustkę, której nie potrafię wypełnić. Kamień, nad którym pracuję daje mi wewnętrzną stabilność swą twardością i stałością, a jego znaczenie porządkuje moje myśli. Wyrył w kamieniu łacińską inskrypcję: Mojej ukochanej i wiernej żonie… żyła, zmarła, cierpiała, jest opłakiwana… i: Była fundamentem tego domu. Ich małżeństwo trwało pięćdziesiąt trzy lata. Na podstawie: Anthony M. (2018). Salome’s Embrace. The Jungian Women. New York, Oxon: Routledge Clay C. (2016). Labyrinths: Emma Jung, Her Marriage to Carl and the Early Years of Psychoanalysis. William Collins. Wszystkie cytaty za Labyrinths: Her Marriage to Carl and the Early Years of Psychoanalysis w przekładzie autorki artykułu.
. 93 456 217 384 186 296 228 199